sobota, 22 lutego 2014

Rozdział LIV

 
" Christmas with the "family" & gala awards "


Z każdej strony blask fleszy, pytania dotyczące nazwiska powiązanego z Paulem i ten przystojniak u mojego boku. Nie za dużo jak na jeden dzień? Jeszcze się nie skończył i chyba powinnam się zacząć bać. Po przejściu czarnego dywanu (nie powinien być czerwony? Zazwyczaj tak jest w filmach) zostaliśmy poprowadzeni do wielkiej sali w której kilka osób już siedziało, jako że było nas dosyć dużo "dostaliśmy" taki jakby balkon vipowski. Widać było dobrze scenę, ale nie jestem pewna czy to przejdzie, gdy zbiorą się wszyscy. Po za tym, że już myślałam w szarych barwach, było tu miło i przytulnie. Chłopcy poszli witać się z jakimiś szychami, a dziewczyny do łazienki, oczywiście na początek chciały mnie namówić na jakiegoś drinka,  ale gdy już poraź tysięczny z głupim uśmieszkiem odmówiłam naburmuszone poszły do toalety. 
Umiem uszczęśliwiać ludzi i przy takowej okazji samą siebie. Zdolniacha ze mnie. 
- Tylko nie wypadnij. - Wesoło zabrzmiał głos Louis'a.
- Było by to bardziej prawdopodobne, gdybyś mnie nie pchnął do przodu.- Warknęłam, poprawiając kieckę.
- Nie wystawiaj tak tych zębów laska. - Parsknął.
Tracąc cierpliwość uderzyłam pięścią w ramie chłopaka. 
- Ała. - Wrzasnął.
- Zamknij się, ludzie patrzą. - Powiedziałam, rozglądając się czy ktoś nie wlepia w nas swoich pięknych oczu. Louis uśmiechnął się, lekko klepiąc mnie po ramieniu. Odwzajemniłam jego gest.
- Więc po co tu jesteśmy, skoro ta gala nawet nie dotyczy muzyki? - Spytałam, głowiąc się nad tym dosyć już długo.
- Liam wymyślił, że warto się tu zjawić.- Wzruszył ramionami, usiadł na krześle. - Tak po za tym nie uważasz, że warto poznać kilka osób? - Przysiadłam sie do niego. 
- Nigdy na to tak nie patrzyłam, no bo wiesz nie miałam okazji. - Westchnęłam nawiązując tym samym do Paul'a, który bardziej próbował stworzyć dla mnie klatkę niż pokazać życie od tej  strony co teraz.- Większość.- Zatrzymałam się, zaplatając swoje dłonie. -  Znaczy całe wcześniejsze życie, takie scenariusze jak ten o tutaj. - Wskazałam na cala otoczkę dzisiejszego dnia. - Widziałam jedynie w filmach i wiadomościach. - Oznajmiłam. - Oh...i na tych portalach waszych fanek. - Pstryknęłam palcem, przypominając sobie pewne zdarzenie. 
- Nadal nie rozumiem. - Spojrzał na mnie. - Wiesz to jest dziwne. - Kręcąc głową, powiedział. 
- Moje życie? - śmiejąc sie, odwróciłam głowę na schody  po których wchodził Harry, Liam i Niall. - Uwierz mi tego nie da sie nazwać. - Parsknęłam, wracając wzrokiem na twarz Louis'a, który również zrobił to co ja.
- Czasem czuje sie jakbyśmy byli w filmie. - Zdziwiona, usiadłam wygodniej, słuchając co ma mi do powiedzenia.- Nigdy nie spodziewałem sie tego wszystkiego. - pokazał to samo co ja wcześniej. - Tyle sie zdarzyło przez te dwa lata, a ja dalej nie mogę uwierzyć, ze tyle nas spotkało. - Mruknął. - Tylko, ze tak naprawdę to nie jest nic w porównaniu z tym przez co ty przeszłaś.- Złapał moja rękę, uwalniając ja z plątaniny moich palców. - Nam dano tyle dobra, a ty dostałaś cos gorszego. - Prychnął.
- Louis.- Przerwałam mu, nie zgadzając sie z tym co mówi. Nie chciałam, aby sie obwiniał. - Nie możesz w ten sposób myśleć. - Podniósł głowę. - Widocznie bylo mi to przeznaczone, teraz jestem szczęśliwa mam Harrego i was. - Przysuwając sie bliżej krzesła, objęłam jego ciało. 
- Jesteście moja rodzina. - Szepnęłam.


Po rozmowie z Tommo. Siedziałam na szpilkach czekając, az dowiem sie kto dostanie nagrodę za najlepsza książkę roku 2012 ! To było cudowne, patrzeć, ilu utalentowanych osób zostaje zauważonych. 
Dobrze, ze tu jestem. Nic nie straciłam, a zyskałam - mile wspomnienie. Po ostatniej odebranej nagrody, czas było sie zbierać, razem z Kate i Perrie czekałyśmy na Danielle i Eleanor przed damska toaleta, a chłopcy rozdawali autografy na zewnątrz. Miałyśmy poczekać w środku do póki nie zjawi sie nasz samochód. Nawet nie wiedziałam, ze będę tak bardzo czuła ulgę, nie mając świadomości, ze gdzieś tu stoi Paul i obserwuje mnie. Byl jedynie dziś dla nas szoferem. 
W czwórkę wyszłyśmy przed budynek, widząc przez okno, ze chłopcy juz wsiadają do auta. Nadal blask fleszy nie jest moim przyjacielem, po co tak naprawdę nas fotografują, znaczy Perrie jest osoba publiczna to rozumiem, ale mnie, Dani, El i Kate to po  co? Nie twierdze, że nie zasługują na to czy jak nazwać te sprawę. Swoja droga po co sie zagłębiam w to. Lepiej wsiądę do auta.


Po godzinnej jeździe, dotarliśmy pod dom chłopców. Była dwudziesta i szczerze mówiąc chciało mi sie spać, pomimo ze tak na serio prawie nic nie robiłam i wstałam o dziesiątej to czuje sie wyczerpana. Przeprosiłam wszystkich i poszłam na gore do łóżka.
Nicole


Dwudziesty pierwszy grudnia, jak co roku chłodno, jednak bez śniegu. W około radosny i świąteczny czas. 
Ciesze sie, ze już mam wszystkie prezenty, zapakowane i schowane. Jest mały problem, okazało sie, ze mama Stylesa i cala jego rodzina przyjedzie tutaj do domu. Wychodzi na to, ze mam wszystko przygotować? Nigdy tego nie robiłam. Jedynie były lody, chipsy i soki, a teraz mam niby coś upiec?
- Jak sobie to wyobrażasz ? - Jęknęłam, odwracając się na obrotowym kreślę do Styles'a opartego o szafki kuchenne. - Nigdy nie miałam normalnych świąt, a te w dzieciństwie ledwo co pamiętam. - Spuściłam głowę, drapiąc się niezręcznie po ramieniu. 
- Nie przejmuj się, damy rade. - Ukucnął przy mnie, a jego dłonie powędrowały do moich. - Zaufaj mi będzie dobrze, zresztą moja mama powiedziała jasno, że chce ugotować wszystko. - Uśmiechnął się łobuzersko. 
- Mam rozumieć, że wszystko zwalisz na głowę własnej matki ? - Uniosłam brwi ze zdziwienia. - Zwariowałeś totalnie. - Pisnęłam, zsuwając się z krzesła na podłogę, gdzie siedział Harry.
-Ona to zaproponowała więc...- Powiedziała, zamykając moje dłonie w swoich. - Nie przejmuj się już tym. - Spojrzał na mnie.


Leżałam na kanapie, oglądając jakiś program. Harry pojechał po swoją mamę i siostrę na dworzec, a ja o mało co nie wykitowałam. Zżera mnie strach. Mój chłopak tylko się ze mnie śmieje, bo ponoć zachowuje się jak dziecko, ciekawe co by on zrobił gdybym miała inne relacje z ojcem, a on musiałby się z nim spotkać na święta. Odkryłam swoje ciało, gdy usłyszałam dźwięk przekręcanego zamka. Kurna. 
- Nicole ! - Drzwi się otworzyły, a moim oczom ukazała się Pezz z Zayn'em. Odetchnęłam z ulgą, a następnie uśmiechnęłam się jak najszerzej tylko potrafiłam. 
- Widzę, że nie źle sie stresujesz spotkaniem z teściową. - Chłopak zaśmiał się zdejmując ze swoich ramion kurtkę. 
- Co? - Zdziwiona Perrie spojrzała na mnie.
- Nie słuchaj go, plecie głupstwa. To jest mama Hazzy, a nie moja teściowa. - Burknęłam w stronę Malika. 
- Daj spokój. - Zaśmiał się, kierując w stronę drzwi do kuchni. 
- Jutro jest koncert Little Mix i pomyślałam, że zechcesz przyjść. - Oznajmiła Pez, siadając na stołku barowy niedaleko swojego chłopaka. 
- Tak chciałabym, ale wiesz mama i siostra Harrego tu będą i nie chce ich zostawić.
- Przyjdź z nimi. Wpuszczą was do vipowskiego boxu. 
Szczeka mi opadła.
- Naprawdę ? - Pisnęłam w zachwycie. Nigdy nie pomyślałabym, że będę na koncercie dziewczyn, a co dopiero w miejscu gdzie są same szychy. Ale tak naprawdę tak jest, bo spotykam się z Harrym, taka prawda. - Dobra, więc powiem im to. Na pewno dziewczyny będą wniebowzięte. - Zatrzymałam się, zdając sobie sprawę, że ich nie znam i nie wiem co lubią. - Znaczy chyba będą. -Nerwowo uśmiechnęłam się.
- Z tego co wiem to Gemma uwielbia piosenki Pezz i dziewczyn, a Anne na pewno zgodzi się. - Wtrącił się mulat, upił łyk wody, aby znów zacząć mówić. - Nawet jeśli by nie wyraziły gody to Styles namawiałby Cię na pójście.
- No na pewno. - Zaśmiałam się.
Harry jest strasznie uparty jeśli coś sobie postanowi to tak już będzie i nie ma przeproś, czasem dobrze, że jest taki, ale w pewnych momentach tylko bym zrobiła mu krzywdę za swoją głupotę. 
- Jest tu ktoś?- Z korytarza dobiegł nas chichy kobiecy głos. 
- Tutaj!- Krzyknął Zayn.
- Dzięki Bogu już myślałam, że nikogo nie ma. - Anne odetchnęła z ulgą i posłała mi wielki uśmiech. - Podejdź Nicole. - Tak jak prosiła zrobiłam to. Zamknęła mnie w swoich ramionach i podziękowała mi za bycie tu dla Harrego. Trochę nie zrozumiałam o co jej chodziło, ale nie chciałam tego okazywać. 

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz