" Stress "
A więc to dziś dzień w którym mam spotkać się z ojcem, aby obgadać według niego coś ważnego. Co niby jest takie ważne ? Ponowne zranienie mnie ? Zadanie bólu psychicznego ? A może cielesnego ? Nie wiadomo czego oczekiwać, prawdopodobnie będzie sfrustrowany jak nigdy, nie widziałam go od powrotu do Londynu z czego się strasznie cieszyłam, aż do tej pory. Jestem kłębkiem nerwów, stres mnie wykończy ! Nie powinno mnie tu być.
Właściwie to się nie spodziewałam, że "zaprosi" mnie do swojego gabinetu, sadziłam że bardziej będzie mu odpowiadała kawiarnia czy nasz domu, znaczy jego. Jednak wcale nie byłam przekonana do całego tego spotkania. Obawiam się, że może zrobić mi krzywdę, a tego naprawdę chce uniknąć. Moje ciało już tyle wycierpiało i nie mam zamiaru znów leczyć kolejne poczerwieniałego czy sinego miejsce.
- Pani Higgins ? - Spojrzałam w stronę kobiety, która zwróciła się do mnie z życzliwością. Była nieco wyższa niż ja, za pewne przez jej zabójczo wysokie szpilki, które miała na swoich stopach stopach. Jak ona w nich chodzi ?
- Tak to ja. - Uśmiechnęłam się nerwowo, wstałam z krzesełka poprawiając pasek torby na ramieniu. O matko zemdleje jak nic.
- Proszę za mną. - Pokiwałam głową na potwierdzenie, że ją słyszałam. Po czym kierowałam się za nią do jakże dużego gabinetu z pięknym widokiem na Londyn. WOAH
Pomimo, że przez większość swojego życia byłam jego " pomocnicą" to nigdy nie pokazał mi swojego gabinetu...to tak jakby coś zakazanego dla mnie. Chyba tylko dlatego, żeby nikt nie pamiętał mojej twarzy czy coś w tym stylu. Teraz się trochę za dużo zmieniło i trudno się przyzwyczaić do tego mętliku w mojej głowie. Co prawda lepiej już znoszę reporterów i obrażające moją osobę fanki, ale jednak to takie dziwne.
Jestem tu sama ? Rozejrzałam się po całym pokoju i zorientowałam się, że ta kobieta musiała wyjść, chociaż mogła mi o tym powiedzieć. I co mam tu tak siedzieć i czekać na tego psychola? Świetnie całe popołudnie mi zepsuje, bo jemu zachciało się spotkania, a dodatkowo spóźni się na nie. Nie no po prostu wzorowy biznesmen.
- Widzę, że się rozglądasz. - Podskoczyłam na sam dźwięk jego głosu. - Usiądź - Wskazał na krzesło przy nie wielkim szklanym stoliku. Posłusznie zrobiłam to co mi kazał.
- Pewnie zastanawiasz się po co tu przyszłaś. - Uśmiechnął się, zajmując miejsce na po drugie stornie stołu na czarnym fotelu.
- Nie, przyszłam w odwiedziny. - Powiedziałam sarkastycznie. Zdjęłam torebkę z ramienia, po czym położyłam ją na swoich kolanach. - Musisz tak przedłużać całe to spotkanie? - Zapytałam zniecierpliwiona całą tą farsą. Jak on kocha mnie męczyć.
- No tak nie masz czasu dla swojego kochanego ojca. - Patrzyłam tępo na osobnika siedzącego na przeciwko mnie, nie wierząc co powiedział. On oczekuje, ze będę go odwiedzać ?! CO?! On kurwa se żartuje, tak ?
- Człowieku naprawdę jesteś aż takim sukinsynem ?! - Krzyknęłam wstając ze swojego krzesła. - Albo powiesz mi o co Ci chodzi, albo wychodzę. Nie mam czasu na twoje gierki.-
Nadal utrzymując "groźny" ton, spojrzałam na drzwi do których zaczęłam się kierować.
- Jeśli wyjdziesz policzymy się czymś gorszym! - Ostrzegł wstając ze swojego wcześniejszego miejsca przy stole.
- Oh, naprawdę ?! Znów mnie uderzysz ? - Zadrwiłam kładąc dłoń na klamkę. Bicie serca wzrosło, a mój oddech stawał się płytszy niż dotychczas.
- Mam dość twojego zachowania. - Powiedział na jednym wydechu, a jego słowa odbiły sie w mojej głowie niczym echo. - Nie wyjdziesz stąd do póki nie wyjaśnimy sobie kilka spraw.- Sapnął, spuszczając wzrok ze mnie.
- Co ty kurwa chcesz wyjaśniać ? - Zapytałam kpiącą, naciskając klamkę. Drzwi lekko się uchyliły, ale po chwili zostały zamknięte z wielkim hukiem. Ręka Paula oparta była o brązową powłokę, a jego oczy skierowane na mnie, czułam jak wypalają we mnie dwu metrową dziurę.
- Coś powiedziałem. - Zauważył, wymierając w mój policzek piekące uderzenie. - Znosiłem ciebie przez prawie cała trasę, ale teraz nie mam takiego zamiaru. - Lekko uśmiechając się powiedział cicho, ale tak abym mogła usłyszeć. Był tak blisko, że czułam jego oddech blisko mojej twarzy. Skupiłam się na tym co widziałam przez swoje załzawione oczy, po czym odsunęłam się na tyle, aby moja ręka miała idealną odległość od twarzy ojca.
- Co to do cholery było ?! - Wrzasnął trzymając się za swój policzek na którym widniało odbicie mojej niewielkiej dłoni. Korzystając z okazji otworzyłam drzwi i wybiegłam na hol. - Nie tak szybko moja droga. - Poczułam szarpnięcie za przedramię. Wpadłam na tors ojca, po czym szybko odepchnęłam go.
- Daj mi spokój! - Wrzasnęłam, stawiając małe kroczki utrzymując w ten sposób odległość miedzy mną, a Paul'em.
- Jesteś taka naiwna. - Zaśmiał się, łapiąc mnie za nadgarstek, a następnie popchnął mnie na ziemie. - Nic nie warta, drobna i bezradna. - Zaszydził, ponownie uderzając mój policzek. Stał nade mną przyglądając się mojemu zwiniętemu w kłębek ciału. Gdzie do cholery są wszyscy?!
- Oh...zapomniałem powiedzieć na tym piętrze nie ma nikogo kto mógłby Ci pomóc. - Potwierdził moje obawy na co się wzdrygnęłam, dając pozwolenie na kolejną łzę, która opuściła swoje pierwotne miejsce. To jest sen, tak ? Nie chcę tu być.
- Zapamiętaj jedno nie ze mną takie numery ! Jeśli jeszcze raz wywiniesz taki numer związany z Harrym obiecuje, że nie wstaniesz z ziemi prze parę tygodni! - Jego wrzask odbił się po pomieszczeniu, pakując mnie w stan odrętwienia i strachu. - A teraz wynocha ! - Podniósł mnie nie delikatnie za ramie.
- I ty sie nazywasz moim ojcem ?! - Splunęłam, patrząc na niego zapuchniętymi oczami. - Nie zasługiwałeś na moją matkę i miłość z jej strony!
- Oznajmiłam uderzając ponownie go w policzek
- Jesteś takim sam sukinsynem jak ten twój przyjaciel, który chciał mnie zgwałcić i Ci którzy to zrobili ! - Wysyczałam przez zęby to co najbardziej mnie gryzło. Jedynie obserwowałam jego twarz. Diametralnie zmieniał swoją mimikę z każdym wypowiedzianym przeze mnie słowem. Był takim dupkiem.
- Zamknij się ! - Sapnął, wymierzając w mój policzek silne uderzenie. Czując metaliczny smak w ustach, dotknęłam warg. Od razu tego pożałowałam.
- Zabieraj się stąd ! - Krzyknął, po czym na pięcie odwrócił sie plecami i zniknął za drzwiami swojego gabinetu.
- Jebnięty sukinsyn ! - Warknęłam na odchodne.
Jeszcze nigdy nie byłam tak wrogo nastawiona do tego idioty ! Niby czym ja jestem ?! Jakimś workiem treningowym na zawołanie ! Wolne kurwa żarty. Co ja sobie myślałam ? Przecież wiadome było, że nigdy nie będzie między nami dobrze. Ciastka i herbata nie występuje w tej bajce. Czując metaliczny posmak w ustach, zanurzyłam swoje dłonie w torebce, aby znaleźć jakąś chusteczkę. Wychodząc z budynku przyłożyłam kawałek materiału do ust zbierając krew. Podniosłam głowę, czego znów pożałowałam. Dzisiejszy dzień jest nie dla mnie. Westchnęłam patrząc na każdą z fanek i dziennikarzy. Prawdopodobnie wyglądam jak gówno i zapewne jutro będę na pierwszej stronie gazet plotkarskich. Super. Schowałam chusteczkę do kieszonki dżinsów i szybkim krokiem szłam w kierunku przystanku autobusowego.
- Nic Ci nie jest ? - Zapytał ktoś za mną.
- Wszystko w porządku ? - Odezwał się inny smutny głos.
Odwróciłam się, a przede mną stało kilka dziewczyn, a na początku te, które pytały się o moje samopoczucie. Chciałam coś powiedzieć, jednak czując gule w gardle posłałam im przepraszające spojrzenie i zwyczajnie przebiegłam na drugą stronę ulicy. Wiem, że się zachowałam beznadziejnie, ale nie chce, aby ktokolwiek mnie widział w tym stanie. A sama myśl, że będą trąbić o mnie jutro, jak nie dziś, jeszcze bardziej mnie dołuje. Znów Paul będzie miał pretekst, żeby zrobić mi krzywdę, a ja tak bardzo tego chciałam uniknąć. Usiadłam na pobliskiej ławce w parku. Było tu tak cicho i samotnie, czego najbardziej potrzebowałam. Chciałam przemyśleć to wszystko. Jednak od czego zacząć ? Twarzy ukryłam w dłoniach, próbując tylko się nie rozpłakać, chociaż nie wiele brakowało.
To jest takie popieprzone. Nawet nie byłam świadoma, że rozciął mi wargę. Ostatnio był nadgarstek...szczęście, ze tym razem co inne, bo szczerze jeszcze nie wyleczyłam wcześniejszego "wypadku". Czując wibracje mojego telefony, wyjęłam go i przycisnęłam zielona słuchawkę bez zwracania uwagi kto dzwoni.
- Możesz mi powiedzieć o co chodzi?! - Po drugiej stronie krzyczała Kate. Odsunęłam telefon od ucha z obawy, ze ogłuchnę.
- Z czym? - Zapytałam bez najmniejszej ochoty rozmowy nawet z nia.
- Wchodziłaś na twitter'a dziś? - Oparłam sie, wyprostowując nogi.
- Nie, nie robiłam tego. - Odpowiedziałam zgodnie z prawda.
- To zrób to i oddzwoń. Przestań taka być! - Wrzasnęła po raz kolejny, a moje bębenki o mało co nie wybuchły. Następnie co słyszałam to odgłos zakończonej rozmowy.
- Możesz mi powiedzieć o co chodzi?! - Po drugiej stronie krzyczała Kate. Odsunęłam telefon od ucha z obawy, ze ogłuchnę.
- Z czym? - Zapytałam bez najmniejszej ochoty rozmowy nawet z nia.
- Wchodziłaś na twitter'a dziś? - Oparłam sie, wyprostowując nogi.
- Nie, nie robiłam tego. - Odpowiedziałam zgodnie z prawda.
- To zrób to i oddzwoń. Przestań taka być! - Wrzasnęła po raz kolejny, a moje bębenki o mało co nie wybuchły. Następnie co słyszałam to odgłos zakończonej rozmowy.
- O co jej chodzi ? - Szepnęłam sama do siebie wchodząc w twitter'a. Oh...za bardzo byłam wstrząśnięta całymi tymi zdjęciami, by racjonalnie myśleć. Jedynie otwierałam wszystko co związane ze mną. Jeśli Styles to zobaczy, on nie może. Tak, nie chciałam mu mówić o tym wszystkim. Niby jak chciałaś to ukryć przed nim? Moj wewnętrzny glos odezwał sie z pogarda.
O mój Boże !
Nie wiem co się stało, ale Nicole była taka smutna.
A jej rozcięta warga!
Dziewczyna, która tam była z dala mi cala relacje i
Dziewczyna, która tam była z dala mi cala relacje i
jest mi naprawdę przykro.
Wiem, ze wiele osób jej nie lubi, bo jest z Harrym.
Wiem, ze wiele osób jej nie lubi, bo jest z Harrym.
Jednak pomyślcie co ona czuje teraz, gdy ktoś jej zrobił krzywdę,
a wy nadal ja obrażacie i mówicie,
że zasłużyła na to ! Czy wy oszaleliście?!
Czytając jedna z wielu informacji na temat zdarzenia z fankami, zaczęłam powoli płakać. Widząc jak bardzo mną sie martwią czuje dziwne poczucie winy. Może nie powinnam wtedy odejść ? Pogadać z nimi? Ah i płakać przed nimi...pokazać jak bardzo jestem słaba?! Nie, nie mogłam. Co powinnam zrobić? Wrócić do mieszkania czy zostać tu ... Tylko co dalej? Musze sie przespać z tym wszystkim, mam jeszcze większy mentlik niz był wcześniej.
***
Weszłam do salonu w którym panował półmrok, najwidoczniej jestem sama. I dobrze. Zawiesiłam kurtkę w szafie i zdjęłam trampki. Z torba na ramieniu poczłapałam do pokoju mojego chłopaka. Czułam sie taka wyzuta z uczuć i samotna. Nie chce znów mieć dołka, nie teraz kiedy za dwa dni jadę do rodzinnego domu Harrego ! Zatrzymując potok napływających tysiąca myśli na minutę zajęłam sie wszystkim byle nie siedzieć i sie zastanawiać.
Zdjęłam ubrania i wskoczyłam w cos wygodnego, następnie zmylam cały makijaż. Jeszcze bardziej sie załamałam. Na policzkach były sine i czerwone miejsca, a dolna warga była rozcięta i spuchnięta. Wizyta u taty. Pomyślałam po czym zgasiłam światło wchodząc do sypialni. Zakopałam sie pod kołdra czekając na moment w którym odpłynę gdzieś daleko.
_______________________
HA ! I jest 50 ! X o matko tyle już rozdziałów :O Mam nadzieję, że ten się spodoba :P
Dziękuję za to, że już jest powyżej 49 tysięcy wejść to jest duże osiągnięcie. Bardzo mnie to cieszy ! DZIĘKUJĘ Xx Przepraszam za błędy i proszę komentujcie, każdy komentarz motywuje mnie do pisania i tak po za tym wiem ile osób czyta, a patrząc teraz na to wychodzi, że nie wiele to robi. Ah KC <3
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz