sobota, 22 lutego 2014

Rozdział XLIX

 

"Time for your wish, sweetie "


* Kilka  dni  później *

Od tamtego wieczoru, kiedy dostałam te sms'y byłam bardziej ostrożna i mówiłam o wszystkim Harremu, nie chciałam nieporozumień, więc postawiłam na szczerość. Była to najlepsza decyzja jaką podjęłam, przynajmniej się nie martwiłam.
 Razem z  Kate postanowiłyśmy  zacząć myśleć o prezentach na Boże Narodzenia, które jest za tydzień, więc trzeba coś zacząć planować dla naszych chłopaków i przyjaciół. Zapewne będzie to trudne, ale Dani i El miały na pomóc w końcu one  lepiej znają własnych chłopaków. Będzie babski wypad na zakupy! Powiem, ze jestem strasznie podekscytowana, ale nie chce tego tak bardzo uwidaczniać, bo znów mnie wyśmieją, ostatnio cały czas jestem osoba,  z której chłopcy sie śmieją, czemu? Bo zbytni jaram się świętami. Jakby sami tego nie robili, ale dobrze nie będę się obrażać. Dziś postanowiłam przestać przejmować się Paulem i jego problemem z opanowaniem nerwów, gdy mnie widzi co prawda ostatnio nie zostaliśmy sam na sam ... z czego bardzo się cieszę, bo nie miał okazji zrobić mi krzywdy, ale z drugiej strony sama nie wiem, czy budująca frustracja w nim będzie czymś dobrym., gdy spotkamy się...to mnie zmiecie z powierzchni ziemi. Same dobre decyzje, coraz bardziej zaczynam się przyzwyczajać do całego tego zainteresowania mną i tym, co robię. Nie czuje sie tak przytłoczona. 
- A ty znów dumasz. Spojrzałam zdezorientowana na osobę która przeszkodziła mi w myśleniu i podzianiu pięknego krajobrazu miasta "Denver" . - Dosyć często to robisz. Louis odezwał się zaciekawiony,  przysiadł się uderzając mnie w ramie. 
- Auu! To bolało jęknęłam, na co on się zaśmiał. - Co masz na myśli? Zapytała odwołując się do jego wcześniejszych stwierdzeń. 
- Od jakiegoś czasu po prostu siedzisz i myślisz zapominając o bożym świecie. Stwierdził uśmiechając się głupkowato. - Na pewno z tobą w porządku? 
- Louis! Ostrzegająco na niego spojrzałam - Jeśli za raz nie przestaniesz sugerować, że  zwariowałam to dostaniesz kopa w dupę !Krzyknęłam,  uderzając go poduszką w głowę. 
 - Czy ja mówiłem, że jesteś nienormalna? Zapytał kpiąc. 
- Wkurzasz mnie. Sapnęłam wstając z kanapy, skierowałam się do drzwi, które się otworzyła a ja wpadłam, na kaltke Styles'a.  Spojrzałam na niego lekko zdziwiona i oszołomiona. 
- Kochanie wszystko dobrze? Zapytał śmiejąc się, za zapewne z powodu mojej dziwnej reakcji. 
-Nie moja wina, że mnie onieśmielasz   nawet wtedy, kiedy wpadnę na ciebie. Zajęczałam,  przewracając oczami. To była prawda i trochę to dziwne. 
- Ty tak nie słódź, bo się po rzygam. Zawołała Louis, który zrobił odruch wymiotny. 
- Zamknij się, Loui ! W tym samym czasie ja i Harry krzyknęliśmy na niego
- Spokojnie kochani. W geście obronnym podniósł rece do góry z miną niewiniątka. 

***

Tak bardzo już mnie męczą te cholerne zmiany czasu. Jestem niewyspana i głowa mi pęka. Nie dość, że od ponad dwóch godzin muszę słuchać ulubionej muzyki Louis'a, bo przecież kocha mnie torturować to padam na twarz. Nie wytrzymałabym z nim kolejnego tygodnia, ale na szczęście wracamy jutro do Londynu i to mnie ratuje. Pakowania też nie znoszę! Oh czy dziś coś lubię? Chyba nie...
- Katee - Marudząc zwróciłam się do przyjaciółki, która składała swoje ubrania w idealną kostkę. 
- Co znów? - Warknęła, wyjmując swoją rękę z mojego uścisku. - Cały czas tylko jęczysz. - Sapnęła siadając obok mnie, lekko masując dłonie. 
- Jasne, nie rób z tego takiej wielkiej sprawy, co? - Uśmiechnęłam  się. Położyłam głowę na jej kolanach. 
- Jesteś nie możliwa,  najchętniej wywaliłabym Cię za drzwi.- Stwierdziła śmiejąc się. 
Może i ma rację, że jestem nie znośna, ale to przez to, iż czuje się tak fatalnie! Od dwóch dni mam nieznośny humor, chyba dla wszystkich. Nawet Harry ucieka ode mnie.

***


Jako, że dziś ostatni koncert przed przerwą świąteczną uznałam , że najlepiej będzie, jeśli razem z Kate pojawimy się na nim. Tylko, że nie mam czegoś takiego odpowiedniego...strasznie mnie to frustruje. Chyba muszę wybrać się na zakupy. Tak to będzie dobry pomysł. 

- Mogę wejść? - Podeszłam do drzwi od łazienki.  Mam nadzieję, że Kate jest ubrana.
- Poczekaj i tak zaraz wychodzę. - Krzyknęła, a ja powędrowałam w stronę łóżka na którym usiadłam.  - Co chciałaś? - Zapytała zamykając za sobą brązową powłokę. 
- Pójdziesz ze mną  na zakupy? Nie mam, w co się ubrać na koncert. Wydęłam usta w  nie zadowoleniu. 
- Oh słonko nie mogę mam randkę z Niall'em - Kate uśmiechnęła się chyba tak szeroko jak nigdy co ten chłopak z nią robi ?!
- I nic mi nie powiedziałaś?! - Oburzona zapytałam. 
- Niby kiedy?
- Umm..- Fakt ostatnio nie miałyśmy za bardzo chwili spokoju, nawet na rozmowę. 
- No nic pójdę sama. - Powiedziałam wesoło wychodząc z jej pokoju. 

Nie chce iść sama, na bank się zgubie...tego mi nie potrzeba ! A może jednak znajdę coś do ubrania ? 

* Dwa dni później Londyn* 


Zaspana buszowałam po sklepach z dziewczynami szukając jakiś prezentów dla chłopców , ale nic kompletnie nam nie pasowało, żeby ich "uszczęśliwić" trochę byłyśmy już podłamane tym wszystkim, ale zdecydowałyśmy się znaleźć jakieś stroje na wigilie. I o to właśnie stoję w przymierzalni przymierzając jakąś kieckę, która została mi wciśnięta przez Kate. Fakt była naprawdę ładna, ale ja jakoś nie widziałam siebie w  niej.  Plus, po co mi ona, jeśli będę sama w domu lub najprawdopodobniej z Kate. Mam dla nie się stroić ? Bez przesady. 

- Ej laska twój telefon dzwoni. - Kate wsadziła rękę do przymierzalni podając mi mój telefon. Lekko zdziwiona,  odebrałam własność.
- Hej skarbie. - Po drugiej stornie odezwał się ten słodki głos, który zazwyczaj mnie budził o tej porze.
- Harry coś sie stało? - Zapytałam panikując. 
- Nie mogę po prostu zadzwonić do mojej pięknej dziewczyny ? Uśmiechnęłam się, a na moich policzkach pojawiły się bordowe plamki. Jezu nie na widzę się czerwienić. 
- Jasne, że możesz, ale jakoś dziwnie mówisz, jakbyś był zdenerwowany lub coś w tym stylu. - Stwierdziłam,  przeglądając się w lustrze. Sukienka ku mojemu zdziwieniu leżała idealnie, a  w tym świetle jakoś tak ładnie kontrastowała sie z moim kolorem skóry, która była tak blada jak cholera. 
- Czemu musisz mnie tak dobrze znać? Zapytał śmiejąc się. 
- Hmm pomyślmy skarbie. - Chichocząc odpowiedziałam.  - A teraz mów o co chodzi. - Mimowolnie się uśmiechnęłam poprawiając pasek sukienki,  podkreślający moje wcięcie w tali. 
- Moja mama zaprosiła nas na święta. -  Złączyłam usta w cienką linie,  zaciskając je aż zbielały  Cholera Anne zaprosiła mnie na święta. O matko co ?!
- Jak to?! Kiedy?!- Przestraszona przykucnęłam w rogu przymierzalni.
- Nie wiedziałem jak Ci powiedzieć. - Westchnął przepraszająco.
- I zdecydowałeś teraz ? Przez telefon ? - Zapytałam drwiąco. On żartuje tak ?
- Przepraszam.
- Nic się nie stało, po prostu mnie zaskoczyłeś. Nie mam w co sie ubrać ! - Spanikowałam.
- Skarbie nie musisz się stroić.  - Zaśmiał się - Muszę kończyć idziemy z chłopakami gdzieś.


Świetnie mam iść do rodziny Harrego, a nie mam w co się ubrać ! A może ta sukienka, by się nadawała? Spojrzałam na swój strój, która idealnie przylegała do mojego ciała.

- Nicole ile jeszcze masz zamiar siedzieć w tej przymierzalni? - Usłyszałam znudzony głos Danielle.
- Ohh...przepraszam już wychodzę. - Odpowiedziałam czerwieniąc się. Daj spokój już z tymi gównianymi plamkami na policzkach!

Wychodząc wzięłam wszystkie dodatki do sukienki i ją sama, a następnie podeszłam zapłacić za  mój nowy nabytek. Chyba będę musiała podziękować Kate.

- Gdzie  teraz idziemy ? Odezwała się Kate. Była strasznie czymś podekscytowana, ale czym? 
- Może do  jakieś kawiarni zgłodniałam  - Uśmiechnęła się Eleanor, która od razu zaprowadziła nas do przytulnej kawiarenki na Oxford street.
Gdy tylko zamówiłyśmy ciastka i wielkie porcje lodów, zaczęły się pytania.
- Więc idziesz z Harrym do jego mamy na święta? - Dani nie udawał zdziwienia zresztą nadal jestem szokowana tym.
- Tak, trochę mnie to martwi. - Błądząc łyżką w lodach odezwałam się.
- Czemu ? - Kate zwróciła się do mnie.
- Po pierwsze raczej Boże Narodzenie spędzałam sama lub z tobą. - Wskazałam na nią. 
- Po drugie w końcu to jego rodzina, a ja nie jestem ani jego narzeczoną ani żoną. - Wzruszyłam ramionami zrezygnowana.
- Nie za szybko robisz problemy? - Rain zaszczebiotała, bawiąc się swoją porcją waniliowych lodów. 
- Ty zawsze jesteś taka optymistyczna. - Kpiącą powiedziałam, opierając się o wiklinowe krzesło.
 -  Oh, ale na pewno nie mam takich problemów, jak ty. - Sapnęła. 
- Dziewczyny dajcie już spokój.- Wtrąciła się Eleanor lekko rozbawiona. 
- Czasem trzeba trochę powymieniać poglądy. - Zaśmiałam się, szturchając ramie Kate. 
- Tak to taka jakby tradycja. - Rain uśmiechnęła się szczerze. 
- Więc może teraz powiesz nam jak tam z Horanem ? - Zasugerowałam. - Dawno niczego nam nie opowiadałaś. - Marudząc, zjadłam lody z łyżki. 
- Jak zawsze ciekawa. - Zaśmiała się Kate. Na jej policzkach pojawiły sie rumieńce, a wzrok spuściła  Oh matko co z nia nie tak, ona się czerwieni ?!
- Kate ty się czerwienisz?! - Wrzasnęłam na całą kawiarenkę  Wszystkich wzrok spoczął na mnie. Dziewczyny zaśmiały się. - Ups.- Moja głupota nie zna granic. Ahoj 

_________________


A więc przepraszam za tak długą nieobecność, ale po prostu nie mam weny i czasu. 

Mam nadzieję, że się rozdział spodoba i przepraszam za błędy. 

                                                                                       
Czytasz = Komentujesz 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz