" You're an asshole"
*Perspektywa Nicole*
- Co z nim nie tak? Zwróciłam się do Harrego z miną obrażonego i oburzonego dziecka. Czy on mnie zbywa? Albo coś się stało...Wyciągnęłam rękę w stronę chłopaka, wskazując, aby mój kochany chłopiec coś z nim zrobił, poszturchał go, ponieważ jestem leniwą dupą to sama nie wstanę, ale mój Harry, jedynie brechta się z mojego zachowania! Potrząsnęłam głowa niezadowolona. - Niall! Do jasnej Anielki! Wrzasnęłam sfrustrowana, całym tym wydarzeniem, mogłabym mu dać spokój, ale chce wiedzieć co z Kate!. - Coś mówiłaś? Chłopak spojrzał na mnie wyjmując z uszu czarne słuchawki od telefonu. Trzymajcie mnie, padnę. Walnęłam się w czoło i próbowałam się uspokoić. - Tak-k. Ale. Ty. Raczyłeś. Nie. Słuchać. Mówiłam wszystko w odstępach, zaciskając szczękę. Moje nerwy co raz bardziej znikały, ale czułam się dziwnie źle, że w ogóle zaczęłam krzyczeć?
- Przepraszam po prostu nie słyszałem. Spojrzał na mnie ze smutną minką. - O co pytałaś ? Zapytał rozkładając się wygodnie na fotelu, a nogi położył na drugim siedzeniu. A na swój brzuch położył paczkę chipsów. Jak on może tyle jeść ? Ostatnio przecież jadł serowe chrupki...no?!
- Pytałam jak z Kate? Nie było mnie tam z dwa dni, a gdy dzwoniła to za dużo mi nie powiedziała. Wytłumaczyłam, kładąc swoją głowę na ramieniu Harrego, który coś robił w telefonie. Byłam naprawdę ciekawa co u niej, ale wątpię, żeby Horan dużo mi powiedział, zresztą ja ta moja zacna przyjaciółka ... nic dziwnego, że są razem, pasują do siebie jak ulał...żadne z nich nie powie niczego konkretnego.
- Jak wychodziłem było wszystko w porządku, miała iść spać. Z lekarzem rozmawiałem i powiedział, że jak na razie wszystko jest dobrze, ale w zupełności nie jest jeszcze psychicznie, jaki fizycznie sprawna, więc dlatego przyleci z pielęgniarką, która będzie z nią w każdej chwili. Oznajmił z pół uśmiechem, a grymasem. Mam nadzieje, że wszystko będzie dobrze z nią i ogólnie z Paul'em. Wydaje mi się czy Niall jest jakiś przybity ? Powinna chyba z nim porozmawiać Kate. Zamykając oczy miałam przed sobą obraz twarzy mojego ojca to dosyć niecodzienny widok, ale naprawdę musi mieć z tym wszystkim taki problem ? Być może ma nie równo pod sufitem ... znaczy na pewno, zawsze wiedziałam, że w końcu coś się stanie iż sama oszaleje.
***
Spoglądałam na chmury, które stawały się coraz większe i gęstsze, a domy z mojej perspektywy wyglądały jak kamyczki. Za pierwszy razem, jakoś nie przyglądałam się temu co się dzieje podczas lotu, a z pewnością musiało być o wiele ładniej, ze względu iż było lato. Jednak w tamtym momencie wszystkie myśli były skupione na Paul'u, mnie i Harrym, który jeszcze nie miał pojęcia kim jestem, a teraz? Nadal jest przy mnie, stara się, aby niczego mi nie zabrakło i dbam o mnie, pomimo że okłamałam go. Nawet nie jestem w stanie sobie wyobrazić, jak bardzo go skrzywdziłam, ale jak ta głupia zgodziłam się na tą farsę, ale sądzę, że wyszło nam wszystkim to na dobre, wreszcie jestem z Harrym, Kate z Niall'em, a ja .. czuję się o wiele silniejsza niż wcześniej. Może to małe osiągniecie, ale jakieś jest.
- O czym myślisz? Usłyszałam zaspany głos Harrego, który oparł się broda o moje ramie. Kocham go.
- O tym co się stało, kiedy leciałam pierwszy raz z wami w trasę. Moim ojcu, który chyba nigdy nie będzie chciał mojego szczęścia. Westchnęłam, odwracając się uśmiechnęłam się blado w jego stronę. Powróciłam do ponownego podziwiania widoków za oknem. - Nie chciałam, żeby tak wszystko się potoczyło, samo to ukrywanie było takie męczące, chciałam Ci powiedzieć, całą prawdę, ale bałam się jak zareagujesz, tym bardziej, gdyby dowiedział się Paul. Nie wiedziałam czy on mnie słucha czy nie, ale po prostu chciałam mu powiedzieć to co czuję teraz i wtedy. Zatrzymałam się czekając, aż coś powie, ale przez dłuższą chwile, po prostu oboje mogliśmy usłyszeć nasze równomierne oddechy i chrapanie Horan'a.
- Myślę, że .. Powiedział ściszonym głosem, wywołując u mnie dreszcze w dole kręgosłupa. - powinniśmy zapomnieć o tamtym wydarzeniu, co prawda bolało, ale wiem czemu to zrobiłaś i tak po za tym już o tym rozmawialiśmy. Zakończył całując mnie w policzek. To było takie...miłe, nie spodziewane, myślałam że będzie mówił, że nie rozumie tego i takie tego typu rzeczy, a on po prostu chce zapomnieć?. Wspominałam, że mój chłopak jest wspaniały ?
- Wiesz ? Zapytałam odwracając się do niego z uśmiechem, chciałam zobaczyć, że szczerze mówi. Spoglądałam na nasze splecione ręce w obawie, że jednak mu się odwidzi i zacznie wytkać mi błędy. Tylko, że on taki nie jest, więc czemu o tym pomyślałam ? Zaczynam chyba wariować od tego wszystkiego, myśli nie dają mi spokoju, a wokół nas dzieje się co minutę nowe wydarzenie.
- Oczywiście, że wiem, sądzisz, że gdybym nie zdał sobie z tego sprawy to teraz bym tu był? Zapytał. Jego twarz nie wyrażała emocji. Patrzył jedynie na swoje ręce. - Trochę zajęło mi zrozumienie, że było to dla mojego dobra i chciałaś mi pomóc. Jednak i tak nie mógłbym długo się gniewać. Wzruszył ramionami i spojrzał się na mnie z uśmiechem. - Wiesz, bo ja Cię strasznie kocham. Jego nos musnął o mój, a usta przykleiły się do jego, przelewając przez pocałunek to co czuje w tej chwili, radość, miłość, namiętność. Byłam pewna, że właśnie wyjaśniliśmy sobie to co chciałam, mieć za sobą.
- Teraz możemy zapomnieć o tej całej sprawie. Mruknęłam. Ujęłam jego policzek w swoją dłoń. Przechyliłam głowę, aby złączył nasze usta ponownie razem. Nie sprzeciwiał się, pogłębił pocałunek z taką samą pasją, jak wcześniej.
*Perspektywa Paul'a*
Czemu wszystko jest takie trudne?! Chłopcy co raz bardzie wymykają się z pod mojej kontroli, co idzie z tym, że stało się to czego najbardziej nie chciałem. Spotkali ją...Nicole. Tak bardzo próbowałem zapobiec temu, ale nie, los chciał inaczej, przecież to jakiś cholerny sen, prawda? Gdy pierwszy raz zobaczyłem te zdjęcia w internecie i telewizji, myślałem, że ją zabije. Tyle razy mówiłem, jej żeby trzymała się od nich z daleka, ale zapomniałem o jednym. Ona jest na tyle, głupia, żeby mi się sprzeciwiać. Nigdy jeszcze nie zrobiła takiej głupoty, jak ta. Po co jej to całe gówno? Jakby siedziała cicho i robiła to co jej karze nic takiego, by się nie wydarzyło zwłaszcza incydent z samolotu. Wiedziałem, że cos nie gra...Alex była zbyt podobna do tej pokraki. Stukanie palcami o stół dawało mi dziwne ukojenie, ale nie na tyle, aby zaprzestać myśleniu o niej. Wstałem z zamiarem odebrania Niall'a i Harrego z lotniska, ale dziwnym trafem, okazało się, że reszta z 1D ubiegli mnie. Czuję, że będą mieć kłopoty, od kiedy oni, wykonują moją robotę?!
- Czemu pozwoliłaś im jechać na to cholerne lotnisko ? Oburzony zwróciłem się do Lou, która najwidoczniej nie robiła sobie nic z tego, że prawie na nią wrzeszczę. Może i była pracownikiem chłopców, jak i przyjaciółka, ale to nie oznacza, że ma mnie tak traktować! Chyba trzeba pokazać kto tu rządzi.
- Czemu miała im zabronić? Zapytała kpiąc, nadal się malując. - Chyba to twoja rola, czy już na tyle twój autorytet spadł, że jesteś dla nich zerem? Oznajmiła uśmiechając się, a nasze oczy spotkały się w lustrze.
- Chyba sobie jaja robisz! Wrzasnąłem na cały pokój, łapiąc ją za jej nadgarstek, obróciła się w moją stronę. - A teraz posłuchaj. Zacisnąłem ciaśniej swój uścisk, uśmiechając się. - Tak się do mnie nie mówi i zapamiętaj to sobie. Dotknąłem jej policzek swoimi dłońmi.
- Człowieku lecz się ! Krzyknęła wyrywając się. - Wynocha z pokoju. Wskazała na drzwi oburzona. Tylko ona i chłopcy się mnie nie boją, ale to nic, bo nie mam zamiaru nic z nimi robić. Znęcanie psychiczne jest zarezerwowane dla Nicole. - Wyjdź z mojego pokoju. Ponownie powtórzyła swoje zdanie, na jej twarzy malowało się zdenerwowanie i nie pokój. Zrobiłem tak jak prosiła. Mam dość. Wkurzam się na osoby, które nic nie zrobiły tym bardziej Lou, przecież tak naprawdę powinienem iść nawrzeszczeć na ochronę, no właśnie tak zorbie. Muszą wiedzieć, że gdy mówię iż chłopcy nigdzie nie idą to tak ma być!
*Perspektywa Nicole*
Jak dobrze, że już koniec lotu. Chociaż nie było tak źle, bo przez większość czasu, gadałam z Harrym, ale i tak wolę stały ląd. Z uśmiechem na buzi, złapałam rękę Styles'a i szliśmy za Horan'em, aby przywitać się z chłopcami. Cieszę się, ze są tu, obawiałam się, ze przyjedzie po nas Paul. Moje ramie zaraz padnie...ta torba jest o wiele cięższa niż wcześniej, co ja tam zapakowałam? Zastanawiając się o mało co bym nie wpadła w śmietnik, szczęście że na czas Harry przyciągnął mnie do siebie z wielkim uśmiechem.
- Ej...a ja to co ?! Zawołał oburzony Louis, który od razu przyczepił się do mnie tuląc mnie i ściskając, jakby bał się, że zaraz się rozpłynę. Doceniam ta, ale chyba za bardzo przesadza z tą czułością. Jest jak mój brat, ale bez przesady. Znaczy nie chodzi mi o to, że jakoś się do mnie przymila, zresztą po co w ogóle to zaczynać, gadam bzdury. Szukałam swoje chłopaka który może by mnie uwolnił od Louis'a, nie dostrzegłam go obok, więc po prostu próbowałam się uwolnić od silnych rąk Tommo. Oh..Harry musiałeś mnie zostawić i pójść witać się z resztą ? - Dobra już Cię puszczam. Zachichotał odsuwając się ode mnie na znaczącą odległość.
- Znaczy, ja nie chciałam żebyś poczuł się urażony. Tłumaczyłam, ruszając dziwnie rekami, a on jedynie się śmiał z mojego zachowania.
- Wiesz zrobiłem to, tylko dlatego, że jesteś tak jakby dla mnie jak młodsza siostra no i oczywiście dla chłopców też, no oprócz Harrego, bo on inaczej Cię kocha i lubi. Oznajmił nadal się uśmiechając. Moje zmieszane było większe niż zazwyczaj. Czułam się trochę jak idiotka.
- Rozumiem. Stwierdziłam zirytowana tym jak mi tłumaczy o co chodzi. - Po prostu chodźmy co? Zwróciłam się do niego, poprawiając swoją torbę na ramieniu, kierowaliśmy się do naszej grupki. Od razu zostałam przywitana uściskami i całusami w polika. Chyba się bardzo stęsknili.
- Udusicie moja dziewczynę. Harry przyciągnął mnie do siebie, akcentując ostatnie dwa słowa wypowiedzi. Uśmiechnęłam się, a po moim ciele przeszły miłe dreszcze.
- Ha ha, my mamy ją udusić ? My ją traktujemy jak siostrę, a nie jak miska do przytulania. Odezwał się Liam z Louisem którzy od razu wybuchli śmiechem, na co ja również tak zareagowałam. - Chodźmy, a nie będziemy tak tu stać. Wtrącił się Zayn z uśmiechem na twarzy.
***
Czułam, że zaraz zemdleje, jestem przed hotelem chłopców w którym jest mój ojciec, przecież zaraz z wymotuje. Moje ciao było sparaliżowane, a mowę mi odebrało. Chyba chcę wrócić do Londynu. Kurde. Zrób coś porusz się ? Tak, tak....to jest bardziej trudne niż sądziłam, strach mnie sparaliżował.
- Kochanie, będzie dobrze jestem przy tobie. Harry szepnął mi do ucha. Czując jego rękę gładzącą mnie po plecach i miętowy oddech, który dotarł do moich nozdrzy, pieszcząc je, uspokoiłam się . Ostrożnie kroczyłam za sylwetką Harrego, który unikał pytań paparazzi i przepraszał fanki, że teraz z nimi nie zrobi zdjęć. Moim mózgiem ponownie zawładnął strach, nie miała pojęcia co począć, chciałam wrócić do domu. Myśl o tym, że w przeciągu 24 godzin lub nawet szybciej mogę spotkać Paul'a paraliżuje mnie i zaczynam histeryzować. Kompletnie nie myślę. W mojej głowie był jakiś zamęt. - Nie martw się nic Ci nie zrobi. Harry uspokoił mnie wchodząc do windy, która mieliśmy jechać na drugie piętro, gdzie cała ekipa ma sypialnie. Chłopcy już jakiś czas temu poszli do hotelu, a nasza dwójka została na świeżym powietrzu, bo nie mogłam się ruszyć i byłam cała blada, więc jak to Styles uznał "Pogadamy", trochę ochłonę i miał rację, znacznie lepiej się czułam, ale nadal beznadziejnie bardzo się bałam. Po jakiś niecałych dwóch minutach, drzwi windy się otworzyły, poczułam zapach nieznanych perfum, jak sadzę...pochodzi z najbliższego pokoju. - To pokój Lou i Lux. Odezwał się śmiejąc na moja radosną reakcje. Wiedziałam, że musi w nim mieszkać jakaś kobieta.
- Może pójdziemy się przywitać? Zapytałam, uniosłam głowę, tak abym mogła zobaczyć oczy Harrego. Uniosłam jedną brew, czekając na oszołamiającą wypowiedz.
- Widzę, że się lekko odprężyłaś. Stwierdził uśmiechając się, przytulił mnie na co moja torba zsunęła się z ramienia i opadła na ziemie obok mojej prawej nogi. - Ja zaniosę nasze bagaże, a ty idź do Lou. Popchnął mnie w kierunku brązowych drzwi z numerkiem 150. Skinęłam głową, że wszystko zrozumiałam i się odwróciłam, aby zapukać. Drzwi się otworzyły, a moim oczom ukazała się mała Lux, chyba jej mama uczyła ją, że nie można małym dzieciom otwierać tak po prostu drzwi.
- Ni..co.le. Wymówiła moje imię z drobnymi trudnościami. Kucnęłam i mocną ją przytuliłam. Malutka najwidoczniej strasznie się cieszyła, ponieważ nie chciała mnie puścić, przez jakieś trzy minuty więc stwierdziłam, że wezmę ją na ręce. Dziewczynka uśmiechała się i bawiła się pierścionkiem, który dałam jej. Weszłam do środka, zamykając jedną ręką drewnianą powłokę.
- Lou? Zawołałam, a mój głos wywołał echo w pomieszczeniu. Jak na zawołanie z łazienki wyszła mama Lux. - Hej. Uśmiechnęłam się kładąc na podłodze małą.
- Nicole ! Dziewczyna podbiegła do mnie i przytuliła bardzo mocno, mogłam wyczuć, że się uśmiecha. - Tak się cieszę, że przyleciałaś z Harrym. Stwierdziła, oddalając się ode mnie. Swoje dłonie położyła na moich ramionach, okrytych szarym podkoszulkiem, ponieważ w samochodzie zrobiło mi się gorąco to po prostu zdjęłam bluzę i podałam Harremu jego własność. - Ślicznie wyglądasz, jak nie ty. Zachichotała obracając mnie we wszystkie strony, aby przyjrzeć się mojemu ubraniu.
- Kręci mi się już w głowie. Jęknęłam niezadowolona, ale również rozbawiona zachowaniem Lou. Naprawdę się cieszyła. Szczerze mówiąc kocham tą atmosferę wszyscy podczas trasy j traktują się jak rodzinna, coś niesamowitego - Więc jak z Paul'em? Odezwałam się po długiej ciszy jaka między nami zapadła, usiadłam obok niej wpatrując się w Lux, która nadal bawiła się złotym pierścionkiem. Sądzę, że obydwie nie chciałyśmy usłyszeć tego pytania, które wypłynęły z moich ust, ale ja musiałam wiedzieć na czym stoję.
- Jest zły na cały świat. Oznajmiła kiwając głowa w górę i w dół, jak zahipnotyzowana, a jej kok na czubku głowy podskakiwał. Był to naprawdę dziwny widok.
- Chyba to nic nowego, bo to Paul. Zaśmiałam się , a Lou dołączyła od mnie. - Fajnie, że jestem tu. Uśmiechnęłam się, opanowując swój nagły przypływ rozbawienia.
- Też tak uważam! Powinnyśmy iść na jakieś zakupy! Dziewczyna wstała podekscytowana tym co przed chwilą wymyśliła. - Musimy fajne ciuszki kupić. Złapała mnie za dłonie, po czym pociągnęła, abym wstała. - Więcej tego typu kompletów musisz mieć, wyglądasz super w tego typu ubraniach.
- Ej bo zaraz się rozpłynę. Zawołałam zawstydzona. Na moim policzkach zapewne pojawiły się czerwonawe plamy. - Pójdziemy na te zakupy, ale jutro, bo dziś strasznie jestem zmęczona. Stwierdziłam smutna, klepiąc Lou po ramieniu, która również zrobiła minę podobną do mojej, po czym zaśmiałyśmy się. Na prawdę lubię z nią gadać ma taką pozytywna aurę. - Pójdę do Styles'a, bo zaginął w akcji, który to jego pokój? Zapytałam chichocząc. Szczerze mówiąc trochę się martwiłam, czemu jego tu nie ma w końcu miał tylko zanieść torby...wciągnęło go czy jak?
- Otóż dziewczyno Harold'a 156. Podniosła Lux, której zabrała mój pierścionek i oddała mi. Obydwie sie uśmiechałyśmy do siebie. Pomachałam małej na pożegnanie i wyszłam na korytarz z beżową wykładziną i czerwonymi ścianami. Szłam w kierunku numeru pokoju mojego i Harrego, patrząc na każde drzwi z numerkiem. 151..153..154... mówiłam w myślach do póki nie wpadłam na coś twardego. Uniosłam głowę, aby zobaczyć przed sobą twarz ...
________________
Wow 46 rozdział :O Jak to szybko leci :) Dzięki za wszystkie komentarze i wejścia !
Mam nadzieję, że się spodobało .
Przepraszam za błędy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz