sobota, 22 lutego 2014

Rozdział XXXIX cz.2

 
"I'm an idiot "

*Perspektywa Kate* 

- Co taka ładna dziewczynka tu robi? Momentalnie coś mnie zabolało w środku brzucha,  co nie zmienia faktu, że czułam, obce wielkie łapska na swoich ramionach. Jestem totalną idiotką, jak ja mogłam zjawić się w takim clubie ... ?! Dodając nie pamiętam gdzie dokładnie zaczęłam pic, bo na pewno nie w tym pomieszczeniu w ogolę jak tu trafiłam? Czuje dziwne zaćmienie, a oddech mężczyzny stojącego tak blisko mnie przyprawia mnie o odruch wymiotnym. Mówiąc, ze chce sie zabawić nie miałam na myśli upić i być nie daj Boże wykorzystana w  tak sposób, jak myśli ten wytatuowany, wysoki, bolesny typ. Najgorsze jest to, ze nie jestem w stanie zrozumieć czemu kawałek mojego mózgu szwankuje i nie chce mi pomoc w przypomnieniu co piłam, gdzie,  a co najważniejsze z kim, bo sama tu bym nie trafiła tak po prostu nie znam tego miejsca.
- Nie twój interes. Rzuciłam odchodząc, jednak nie dało mi sie odseparować siebie od wielkiego umięśnionego facet, od razu złapał mnie za rękę i przyciągnął do siebie.
-Myślę, kotku, ze jednak mój. Uśmiechnął się, a jego ręka powędrowała na mój policzek. Uważaj co robisz nie jestem tu sama ! Wrzasnęłam, wyrywając się z jego objęć. Szczerze mówiąc byłam pijana. Wypiłam cała butelkę chyba  whisky. Jestem zaskoczona, że jeszcze się trzymam na nogach i próbuje walczyć z tym człowiekiem.
- Chyba pan zrozumiał. Słysząc za mną jakiś głos wzdrygnęłam sie nie chcę znów trafić do kogoś kto myśli jedynie o jednym. Ale uratował mnie, gdyż wytatuowany mężczyzna szybko się oddalił. Nie wiedziałam czy sie odwrócić i przekonać się któż mógłby to być, jednak muszę podziewać co nie ?
Kate. Szepnął do mojego ucha, a ja zastygłam byl tak blisko, jego oddech oplótł mnie swoja wonią, wiedziałam, ze mam pecha! Arthur, co ty tu robisz...Odskoczyłam od niego, wbiłam wzrok w podłogę. Sądziłem, że będziesz wdzięczna, że uratowałem ciebie nie wiadomo co ten typ mógł z toba zrobić. Wyszczerzył sie kończąc zdanie.
-Tak..dzięki.Wymijając go powędrowałam do baru, aby zamówić jeszcze jedną butelkę jakieś wódki, nie chce pamiętać tego co się dziś stało..w pokoju Horana.
- Chcesz sie zabawić? Arthur przysiadł sie do mnie, przyglądał sie jak upijam lyk drinka o dużej ilości procentów.
- A co masz na myśli? Uśmiechnęłam sie łobuzersko, po czym zeskoczyłam z barowego krzesełka i wdrapałam sie ze szklanka na stol, stojący nie daleko baru. Sama nie wiem co w tym momencie chciałam zrobić, miałam mętlik w głowię, totalna zaćma po prostu ciemność, żadnych racjonalnych stwierdzeń.
-Oszalałaś?! Czy ja dobrze słyszę? On sie o mnie martwi czy jest mu szkoda, ze mój pomyśl nie narodził sie będąc z nim w związku. Stoi teraz przy stole z rozchylonymi wargami...co on sobie mysli.
Tańczyłam do jakieś muzyki za skarby świata tytułu nie mogę sobie przypomnieć  ale bardzo dobrze do niej  ruszało sie biodrami. Chciałam juz cos z siebie zdjąć, bo strasznie bylo mi ciężko,  czułam jak gdzieś spadam i uderzam o cos bardzo twardego, jedynie co słyszałam to chyba przerażony głos Arthura i jakiejś kobiety.

*Perspektywa Nicole*

- Mam nadzieję, że nie długo sie zobaczymy ? Ze łzami w oczach wtuliłam głowę w klatke piersiową Harrego, czułam jak chłopak oparł swoją brodę o czubek mojej głowy.
- Przyjadę, gdy tylko będziemy mieć chociaż dwa dni wolnego, wiesz jak bardzo jesteś dla mnie ważna prawda ? Jego słowa  mnie przeraziły, były na pewno szczere, ale czemu wątpił, że nie jestem tego świadoma?
- Czemu  tak mówisz, jakbym tego nie wiedziała? Wychyliłam się, tak aby spojrzeć mu prosto w jego zielone tęczówki, w tym  momencie były takie jaskrawe.
- Nie wiem czy jesteś o tym przekonana  chce po prostu Ci to uświadomić, bo nie przeżyję kolejnego rozstania, myśl, że mógłbym ciebie stracić przeraża mnie. Jego głos drżał, a ja naprawdę nie wiedziałam co mam powiedzieć to jakiś absurd o czym on mówi ? Momentalnie zbladłam, a usta uformowałam w lekki grymas. - Coś nie tak ? Po chwili zmartwiony dodał. 
- Po prostu przeraża mnie to co powiedziałeś. Sądzę, że o czymś nie chcesz  mówić.  Wyślizgnęłam się z jego objęć i stanęłam na przeciwko Styles'a z skrzyżowanymi rekami na klatce piersiowej. 
- To nie tak. Zatrzymał się, wbijając wzrok w panele. Po prostu boje się, że jak wrócę  znów coś nas rozdzieli . Posmutniał, na mojej twarzy uformował się blady uśmiech.
- Hej, nie pozwólmy na to, dobrze ? Westchnęłam z entuzjazmem. Oplotłam ręce wokół jego karku, stając na palcach od stóp, przywarłam usta do jego . Były takie miękkie i delikatne  zawsze się w nic zatracam. Jego rece powędrowały na moje biodra, po czym przycisnął mnie jeszcze mocniej do siebie, tak że między nami nie było żadnej przestrzeni. W moim brzuchu latało tysiące motyli, a  nasz pocałunek stawał się co raz  gorętszy i zadziorny. 
- Harry czas na nas ! W drzwiach pojawił się Liam  z łobuzerskim uśmieszkiem, przybiegam jakby stał jeszcze tam chwilkę dostałby.
- Kurde! Powiedziałam pod nosem i odsunęłam się od mojego chłopaka, oblizując suta. 
- Zobaczysz, jeszcze się odwdzięczymy . Harry zachichotał i pocałował mnie w czoło po czym zabrał swoje bagaże  na dół. Nie chciałam patrzeć jak wychodzą,więc zostałam w sypialni. Kładąc się na łóżku, podniosłam książkę, którą przed ta "rozmową" z Harrym czytałam. Szczerze mówiąc nie chciałam zostać w tym dużym domu, ale nie miałam wyjścia, dla mnie wystarcza mój pokój, a tu jest ich 5, kuchnia, 6 łazienek, salon, taras..i mogę tak dalej wymieniać. Jedynie co w tym momencie mnie martwi to Kate, która wybiegła jakieś cztery godziny temu z domu chłopców i nawet się nie odezwała, a odbierać też nie raczy, więc naprawdę boję się co mogła zrobić, Niall nie był zbyt rozmowny, więc informacji, żadnych nie wyciągałam. Nie macie wrażenia, że jeśli u mnie jest cudownie to u Kate wszystko się pieprzy ? To jakiś sen czy coś? Co nie, jakby chociaż cokolwiek powiedziała mi...


***
Przygotowując sobie jakieś kanapki na kolacje, usłyszałam jak w sypialni Harrego wibruje mój telefon, jestem podrażnieniem, że tak głośno. Szybko pobiegłam na górę  a następnie wpadłam do pokoju. Odblokowując telefon przyłożyłam go do ucha. 
- Słucham ? Odezwałam się dosyć formalnie, jak na mnie, ale to z powodu tego, że nie sprawdziłam kto dzwoni, a chyba nie wypada wyjechać siema czy coś w tym stylu. Uśmiechając się podeszłam do lustra, które wisiało na szafie. 
- Czy mam przyjemność rozmawiać z Nicole Higgins. Przyjemny ton kobiety, która własnie na zawałą mnie po imieniu i nazwisku trochę mnie zmartwiło, bo nikt jeszcze  nie mówił mojego prawdziwego nazwiska, bo nie maił okazji. Mam skomplikowane życie jak cholera. 
- Tak to ja, o co chodzi ? Zapytałam, przeglądają się swojej twarzy w odbiciu lustrzanym .

- Pracuje w recepcji szpitala  Bridge, zostaliśmy poinformowani, że jest pani najbliższą rodzinna pani Kate Rain, czy to prawda i jest możliwość, aby pani tu przyjechała? Zamarłam, jak to...jak to? Kate co z nią ? Po mojej twarzy spływały pojedyncze łzy, upadając na ziemie upuściłam telefon, jednak szybko go ponownie umieściłam przy uchu, aby dowiedzieć się czegoś więcej  Ale było trudne wymyślić jakieś sensowne zdanie, byłam roztrzęsiona  wszystko było jak galareta.
Ubranie Nicole w szpitalu

- Co jej się stało, jest coś z nią nie tak. Zawahałam się, moje gardło wyschło na tyle, że sama nie wiem czy byłam wstanie coś mówić. Ona jest przytomna ? Kto dał pani mój numer?! Przez płacz wypowiadałam kolejne pytania. 
- Może pani się uspokoić ? Kobieta ostrożnie zapytała  Tylko niech sie pomyśli czy tak się da, gdy osoba, która jest prawie jak twoja siostra znajduje się nie wiadomo od kiedy w szpitalu. Czy to jest możliwe do cholery ?! - Czy pani jest kimś z rodziny ? Odezwała się ponownie, ale tym bardziej szorstko 
- Tak jestem ! Podniosłam stopniowo głos, a policzki wytarłam swoją wolną ręka, ale i tak na nic to się nie zdało, bo cały makijaż spłynął, a łzy i tak płynęła z co raz większą intensywnością. 
- Kate Rain  została dziś przywieziona przed 16:30, jednak więcej nie mogę pani powiedzieć, gdyż nie wiem zbyt wiele, lekarz będzie na pewno wiedział coś więcej. Proszę niech pani przyjedzie tu jak najszybciej. Serdecznie zwróciła się do mnie. 
- Tak, tak już jadę. Rozłączyłam się po chwili, szybko wepchnęłam telefon do dżinsów  a twarz wytarłam jakimiś chusteczkami, które leżały na komodzie. Chyba nie ma nic gorszego jak słyszeć,  że twoja najlepsza przyjaciółka jest w szpitalu, a recepcjonistka i tak nic nie wie co się jej  stało. Taksówka po którą zadzwoniłam pięć minut temu, przyjechała po niecałej minucie to jakiś rekord ? 

***

- Gdzie mogę znaleźć Kate Rain ? Zdesperowana pytałam każdego lekarza o nią, a łzy spływały po twarzy, musiałam okropnie wyglądać, ale nie obchodzi mnie teraz to, zależny mi tylko an informacjach na temat Kate, ale nikt nic nie wie, co to za głupi szpital ?!
- Pani Nicole Higgins ? Tak, tak to ja do jasnej anielki czy ktos wreszcie mi coś powie? Westchnęłam pełna irytacji. 
- Tak to ja. Spojrzałam na doktora, który w tym momencie sprawdzał jakąś kartę pacjenta, chyba. Był dosyć wysoki, jego włosy były rozczochrane we wszystkie strony, a w nie wielkim słonecznym świetle  były jakby kasztanowe. Miał około 35 lat, a na plakietce z imieniem i nazwiskiem widniał napis " Dr. Jey Key" .
- Leży w sali nr. 3 na drugim pietrze, jeśli pani chce dowiedzieć się czegoś o zdrowiu tej dziewczyny, musi pani porozmawiać z doktorem prowadzącym historię wypadkową pani Kate, na pewno w tym momencie jest w jej sali, więc prawdopodobnie uda pani się go złapać. Mężczyzna się uśmiechnął i poklepał mnie po ramieniu. "Historii wypadkowej" Co to ma znaczyć ?! Cały czas odbijała się echem  informacja w moim umyślę. 
- Dziękuję, dziękuje. Westchnęłam z entuzjazmem, byłam chociaż troszeczkę szczęśliwa  że wreszcie znalazłam Rain, ale myśl o tym co mogło jej stać jest najgorszą ręczą w tym momencie.  
- Czy może pan jest lekarzem Kate Rain ? Zwróciłam się do mężczyzny wychodzącego z sali "nr.3" Miałam wielką nadzieję,  że własnie on  coś mi powie. 
- Nicole Higgins? Odwrócił się, w moją stronę z  bladym uśmiechem. Czemu wszyscy tylko pytają  o moje imię, ja chcę wiedzieć co się stało i jak z Kate ! 
- Tak to ja. Powtórzyłam to chyba juz z trzeci raz jak sie nie mylę to jakieś chore...
- Proszę za mną.  Spojrzałam na niego jakby z choinki się urwał przecież Kate tutaj leży. - Chce z panią porozmawiać w spokoju w moim gabinecie. Wyjaśnił rozbawiony moją  nagła reakcja. Tylko żeby nie pomyślał czegoś nie odpowiedniego. Tak, Niki zastanawiaj się teraz o takich rzeczach..pff 

***

- Proszę usiąść. Wskazał na zielone plastikowe krzesło. Było tu biało i trochę zimno, ale przytulnie. 
- Co jest Kate? Spojrzałam na doktora, który usiadł  w dużym skórzanym fotelu, jak na mój gust nie za wygodny ten gość ? 
- Dziś została przywieziona w ciężkim stanie. Zamarłam jak to w ciężkim stanie, jaśniej może ? - To znaczy ? Przerwałam ochrypłym głosem. 
- Miała dużo alkoholu we krwi i tabletki gwałtu. Doktor. Ben  zawahał sie na chwile, spojrzał prosto w moje oczy. Jakby dobrze wiedział, że czuje się jakbym waśnie wlazła do jakiegoś kabaretu, horroru...- Przyczyń doznała urazu głowy po przez uderzenie najprawdopodobniej o coś twardego. Również jej ręka została  uszkodzona, czyli złamana. Przypuszczam, że sama do takiego stanu sie nie doprowadziła. Uśmiechnął sie, mrużąc oczy. 
- Czy ona została...zadrżał mi głos, nie jestem, w stanie chyba tego powiedzieć, ale muszę to wiedzieć. - Nie, nie została zgwałcona. Lekarz szybko zareagował, musiał wiedzieć jak bardzo mnie męczy zadanie takiego pytania, tak naprawdę nie przeszło mi to przez gardło. Chociaż, ale czułam gorycz w sobie, jak to mogło się stać. - Tak sie nie stało, bo uratował ją pewien młodzieniec. Kto ? Czemu to wszystko jest takie "tajemnicze" 
- Znaczy kto ? Wyrwało mi się, ale chyba mam prawo wiedzieć ? 
- Arthur, niestety nazwiska nie mogę sobie przypomnieć. Słucham ?1 To on na pewno to wszystko spowodował ! 
- Um...dziękuję. Szybko wstałam z miejsca. - A kiedy dojdzie do siebie ? Zapytałam stając w drzwiach. 
- Na razie na pewno zostaje tu pod obserwacją na tydzień. Nie wiemy czy wszystko dobrze jest z czaszką, czy nie ma żadnego większego urażenia lub krwiaka po silnym uderzeniu. Skrzywiłam się, ale postanowiłam choć troszkę być miła dla tego pana. Posłałam mu blady uśmiech i zamknęłam drzwi za sobą. 
Trudno mi uwierzyć, że własnie jestem w szpitalu, wychodzę od lekarza i czuje się jak ostanie dno. Na prawdę jestem emocjonalnie zmieszana, czuje gorycz, żal. Poczucie winy, że jej wtedy nie zatrzymałam zjada mnie od środka, może jakbym nie stała tam jak wryta i pobiegła za nią ? 
Z moich zapuchniętych oczu spływały kolejna seria łez tym razem były jeszcze bardziej słonawe i dawały co raz mnie ulgi. Była załamana jak ja mam powiedzieć o tym komukolwiek ? Wchodząc do tej nieszczęsnej sali, uderzyła mnie straszna jasność  aż musiałam lekko zakryć sobie oczy. Było czystko i przestroinie . Centralnie stało szpitalne łózko, a pod kołdrą leżała Kate, gdybym nie wiedziała, że żyje uznała bym ją za martwą, jej twarz była blada jak ściana, to mnie jeszcze bardziej dobiło. Myśl o tym, że mogłam ją stracić było czym okropnym, na prawdę nigdy sie tego nie spodziewałam. Wzięłam krzesło i postawiłam go koło łózka po czym usiadła na nim. W ręce ujęłam dłoń Kate, była lodowata i biała. To było straszne. Zaniosłam się płaczem, opuszczając delikatnie na łózko reke przyjaciółki. Nachyliłam się, opierając łokcie o swoje kolana, a twarz zakryłam dłońmi. Nawet nie miałam siły chyba juz ronić łez, chociaż chyba się myliłam, bo ponownie wybuchłam...wszystko pękło, po raz kolejny w życiu płacze. 

- Mam nadzieję, że nie długo sie zobaczymy ? Ze łzami w oczach wtuliłam głowę w klatke piersiową Harrego, czułam jak chłopak oparł swoją brodę o czubek mojej głowy.
- Przyjadę, gdy tylko będziemy mieć chociaż dwa dni wolnego, wiesz jak bardzo jesteś dla mnie ważna prawda ? Jego słowa  mnie przeraziły, były na pewno szczere, ale czemu wątpił, że nie jestem tego świadoma?
- Czemu  tak mówisz, jakbym tego nie wiedziała? Wychyliłam się, tak aby spojrzeć mu prosto w jego zielone tęczówki, w tym  momencie były takie jaskrawe.
- Nie wiem czy jesteś o tym przekonana  chce po prostu Ci to uświadomić, bo nie przeżyję kolejnego rozstania, myśl, że mógłbym ciebie stracić przeraża mnie. Jego głos drżał, a ja naprawdę nie wiedziałam co mam powiedzieć to jakiś absurd o czym on mówi ? Momentalnie zbladłam, a usta uformowałam w lekki grymas.

To wspomnienie, które wydarzyło sie niedawno uświadomiło mi, że może jednak było drugie dno zdania, które powiedział Harry? Sadził, że pójdę szukać Kate, a wieczorem coś może mi się stać ? Może wiedział o Rain, że jest w szpitalu, wiem na pewno, że coś musi znaczyć to co powiedział tak po prostu, chyba nie uznał, że powinien mnie uświadomić, że jestem dla niego ważna...Chyba zwariowałam..to nie ma nic wspólnego z tym, chyba....Chociaż wyszli o 15:45 więc swoją droga mógł dostać telefon, ale nie miał jak mi o tym powiedzieć, więc podał mi jedynie mój numer recepcjonistce ? Nicole daj spokój. A może Arthur jakoś zdobył jego numer? Daj spokój ! Do jasnej cholery !  Nagle w mojej kieszeni zawibrował telefon, podskoczyłam jak oparzona, przy tym robiąc taki hałas, że zachichotałam sama z siebie. Kate nawet nie drgnęła co mnie przeraziło. 
- Tak ? Przyłożyłam telefon do ucha i bezszelestnie wstałam, podchodząc do okna, rozejrzałam się po okolicy .
- Pomyślałem, że zadzwonię, mam chwile, bo Paul pojechał na jakiś stadion z chłopakami. Słysząc ten nieziemski głos, nogi zrobiły sie jak z waty
- Ha..rry. Świetnie teraz właśnie teraz?! Musiałam się rozpłakać w tej chwili! Do diabła z uczuciami. 
- Co się stało?! Jego przerażony głos, zadzwonił w mojej głowie echem, nie mogła słuchać, gdy myśli  że jest coś ze mną nie tak. 
- Bo..j-a je-stem w szp-italu. Łkając usiadłam na parapecie. Słychać było jak bardzo to wzburzyło Harrym, najprawdopodobniej jakieś krzesło zostało przewrócone. - Ze mną jest wszystko dobrze. Dodałam pospiesznie, aby  nie skrzywdzić go jeszcze bardziej. 
- Nie rozumiem. Smutny odpowiedział  żal przepełnił całe moje serce, nie czułam chyba nigdy czegoś takiego.

*Perspektywa Harrego* 

Gdy powiedziała o tym, że jest w szpitalu, myślałem, że cos we mnie pęknie. Myśl, że mógłbym ja stracić przeraza mnie, nie mógłbym zyc bez niej, już kiedyś próbowałem to robić jakoś najlepiej nie wychodziło co utwierdza mnie w moim przekonaniu.
- Nie rozumiem. Odpowiedziałem ze smutkiem, bo jeśli z nią wszystko dobrze;  z czego bardzo się ciesze. 
- Zadzwonili do mnie dziś i poinformowali, że Kate została przywieziona do Bridge Hospital. Nie wiedziałam co o tym myśleć,  ale gdy tu dotarłam nikt nie chciał mi nic powiedzieć  ponieważ niby żadnych wiadomość o jej zdrowiu nie mieli. Powiedziała na jednym wydechu. Drżący głos Nicole tak bardzo mnie krzywdził, jest tam sama i musi to przezywać  Czemu teraz to musiało się stać ?!
- A teraz gdzie jesteś ?! Nie wiem co mogła zrobić jest taka roztrzęsiona, płacze przez cała rozmowę. Nie twierdze, że nie myśli, ale w takim  roztargnieniu nie wiadomo co mogło jej się stać.  
- W sali gdzie leży Kate. Jej głos był co raz mniej słyszalny, co naprawdę mnie bolało, że nie mogę być w tym momencie z nią ! 
- Nicole, będzie dobrze, uspokój się, zadzwoń po Dani, ona Ci pomoże. Szczerze mówiąc, nie jestem pewny co w tym wypadku jest dobre. Gorycz mnie rozrywa na malutkie części, to jest nie do wytrzymania, gdybym nie miał jutro koncertu, jak najszybciej poleciałbym z powrotem.
- Nic nie będzie dobrze! Harry. Krzyknęła, ale ostatnie słowo wyszeptała, jakby nie chciała by ktoś ją usłyszał. - Przepraszam  po prostu nie wytrzymuje tu patrze na nia i wygląd jak martwa, Hazz...to mnie   przeraża. Załkała po raz kolejny tego wieczoru. 
- Obiecaj mi jedno. Stwierdziłem stanowczo, że muszę się upewnić, aby ktoś ja stamtąd zabrał , nie może przy niej siedzieć  i się zadręczać. 
- Tak? Spytała przerażona.
- Zadzwoń po Dani, okey ? Dziewczyna Liam'a ma bardzo dobry kontakt z Nicole, więc wiem, że wesprze ją, bo ja nie mam jak, zwykłe słówka, że będzie dobrze nie wystarcza...muszę tam być ! 
- Harry...ja nie mogę tak po prostu..zadzwonić. Stwierdziła rozżalona. 
- To ja to zrobię, tylko nie rób niczego głupiego, proszę jesteś całym moim światem. Naprawdę boję sie o nia, wiem jak bardzo kocha Kate, a to wszystko spadło na nią tak naglę.
- Proszę daj mi przy niej być, nie chcę jej stracić, Harry !  Stanąłem pod ścianą, nie  mam pojęcia co mam zrobić. Co ja do cholery ma uczynić !? 
- Dobrze, ale zadzwonię do Gemmy ona się zajmie tobą.  Dani na pewno ma swoje sprawy; nie twierdze, że by nie pomogła, ale Liam od razu by wiedział, że jest coś nie tak z jego dziewczyna. Moja siostra będzie odpowiednią osobą która da wsparcie Nicole, jest dla mnie bardzo ważna i nie mogę pozwolić, aby  cokolwiek na niej ciążyło. Siadając na łóżku, próbowałem sobie wyobrazić, ze jestem przy niej i ja wspieram. 
- Dziękuję. Po długim czasie ciszy, odezwała się pełna entuzjazmu, jakby coś dobrego isę wydarzyło. - Musze kończyć, jest lekarz chce z nim porozmawiać. Stwierdziła smutno i po chwili nie słyszałem nic oprócz sygnału. 
- Gemma, jesteś może jeszcze w Londynie ? Wiem, że może nie powinienem mieszać mojej siostry w całe to gówno, ale boje sie o Nicole nie mogę je samej zostawić, a  dobrze wiem, że nie poprosi o pomoc nikogo. 
 - Tak, własnie jutro miałam wyjeżdżać, a o co chodzi ? Dziewczyna, chyba się przeraziła, ale nie dziwie, jestem zmartwiony i każdy  kto mnie zna wyczuję to, a tym bardziej chłopcy i tego się obawiam, jak mam powiedzieć Hoarn'owi, że jego dziewczyna jest w szpitalu ?! 
- Potrzebuje twojej pomocy, Nicole jest teraz w szpitalu. Zawahałem się. - Jak to w szpitalu ? Przerwała mi oburzona, dobrze wiedziałem, że inaczej nie zareaguje, ale jak mam zacząć jeśli to tak naprawdę chodzi teraz o Niki, a nie Kate.
- Daj mi dokończyć. Znudzony warknąłem  To nie odpowiedni moment na moje humory...Harry wez sie w garść. 
- Ona jest przy Kate, miała wypadek i jeśli byś mogła możesz ją wspierać ? Przepraszam za to jak się zachowałem. Uśmiechnąłem się, spojrzałem na drzwi, które maiły niedługo byc uchylone. Za pewne chłopcy juz wrócili.  
- Harry, ja nie..... 


___________

PRZEPRASZAM ZA BŁĘDY 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz